czwartek, 15 grudnia 2016

Studia sobie przełóż!

Chyba oszalałam, mam tyle roboty na studia i biorę sobie dodatkowe zajęcia. Brawo ja!

Dużo mojego czasu pochłaniają studia, często nawet nie mam czasu porządnie się wyspać ale przecież nie byłabym sobą gdybym jeszcze w tak napiętym okresie nie dołożyła sobie pracy. 

Prowadzę kalendarz dzięki któremu wszystko udaje mi się ogarnąć (czasem wyglądam jak zombie ale to nie ważne). Na studia robię większość rzeczy z wyprzedzeniem, jeśli mam taką możliwość. Następny tydzień miałam idealnie zaplanowany, niestety ludzie zawsze coś muszą zmieniać. Nienawidzę przekładania czegokolwiek. Na przykład kolokwia są zapowiedziane przynajmniej z tygodniowym wyprzedzeniem co daje możliwość rozplanowania sobie czasu na naukę. I ostatnio we wtorek przychodzi dzień kolokwium (banalnego kolokwium, według mnie) i połowa grupy zaczyna marudzić pani doktor która dopiero wróciła z urlopu lekarskiego o przełożenie go na następny tydzień, Z racji tego, że nie wiedziała co działo się na zastępstwie przełożyła, ale pytam się po co chcieli to przekładać jeśli na pytanie "czego nie rozumiecie" zapadła cisze. Tutaj nasuwa się tylko jeden mój tekst "Studia sobie przełóż!". I zamiast mieć następny luźny tydzień dzięki czemu mogłabym trochę popracować i ogarnąć kilka rzeczy na święta to jeszcze będę musiała powtarzać do kolokwium. Jak ja nie lubię ludzi.

Na szczęście większość projektów robię sama i nie muszę polegać na nieogarniętych ludziach. Nie wiem czy ja jestem jakaś dziwna ale nawet jeśli robię projekt z kimś to potem i tak wolę sprawdzić czy jego część jest dobrze. 
Czemu na mojej uczelni tak mało ogarniętych ludzi. 

Czy tylko ja wolę mnieć wszystko zaplanowane? 

Monoo xoxo

sobota, 3 grudnia 2016

Ludzie zamknięci na innych

Miałam kolegę, przyjaciela...

Chodziliśmy razem do jednej klasy do liceum, liceum się skończyło ale my nadal byliśmy przyjaciółmi, choć on studiuje w Gdyni ja w Kielcach kiedy tylko przyjeżdżał zawsze się widzieliśmy na kawie czy piwie. Po przeprowadzce do Kielc zostałam teoretycznie jego sąsiadką ( mój blok jest obok jego bloku rodzinnego), i tak został moim "sąsiadem z Gdyni". Zawsze byliśmy w kontakcie. Mój K wie, że zawsze dogadywałam się lepiej z chłopakami, a sąsiada znał, więc nie miał nic przeciwko naszej przyjaźni. Wszystko było dobrze do momentu gdy sąsiad z Gdyni nie poznał dziewczyny, cieszę się z całego serca, że kogoś poznał bo długo był sam. Ale ona 'zamknęła' go na innych. Na początku związku rozumiem, że chce się być tylko z ukochaną osobą ale minął rok a ja nawet nie mam pojęcia kiedy dostatnio sąsiad był w Kielcach nie mówiąc już o niewiedzy co u niego słychać. Gdy coś do niego napiszę to albo dostają krótką, bez znaczenia odpowiedź lub kompletny brak odpowiedzi. Ona nie mogła być zazdrosna o mnie bo, przecież mieszkam z moim K i trochę już jesteśmy ze sobą. Ludzi się zmieniają, ja dzięki K stałam się odważniejsza, bardziej otwarta na świat i ludzi. Spotkaliśmy się raz w czwórkę w pabie z planszówkami na piwo, ale to już nie był mój sąsiad. Przykre jest to, że nie tylko na mnie się zamknął, wiadomo, że teraz nie ma go w Kielcach ale znajomych tu ma, do których również się nie odzywa. Ehh a w liceum śmiał się z kolegi który się odciął od wszystkich, bo dziewczyna. 

Brakuje mi dostawania od niego głupich filmików i zdjąć. Brakuje mi dostawania zdjęć plaży i morza podczas siedzenia na nudnym wykładzie. Brakuje mi głupich rozmów o wszystkim i o niczym. Brakuje mi narzekania na K. Brakuje mi nauki gotowania przez telefon. Brakuje mi opowieści o jego studiach. Brakuje mi wszystkiego. Brakuje mi jego.

Smutna
Monoo

czwartek, 1 grudnia 2016

Małe i duże powroty.

Szczerze nie mam pojęcia dlaczego zniknęłam...

Był maj, urodziny moje, siostry juwenalia, przyszedł czerwiec gdzie pochłonęła mnie sesja i miliony projektów, w lipcu i sierpniu miałam kilka podchodów do naskrobania czegoś, ale jak nie praktyki to siłownia a chłopakiem też czasem się trzeba zajęć, Wrzesień to niestety poprawka, która wyssała całą energię ze mnie. Październik nie mam pojęcia kiedy minął, listopad zresztą też, a już grudzień.

Nie będę robić żadnych postanowień, ponieważ to i tak może zakończyć się niepowodzeniem. Zauważyłam u mnie zasadę, że im mam mniej czasu tym więcej robię, dlatego uczelnia, projekty, siłownia, blog i może normalne życie prywatne... dam radę bo jak nie ja to kto.

W ostatnich miesiącach brakowało mi tego momentu, gdy palce po prostu same tańczą po klawiaturze, zapisując to co mi siedzi w głowie. Kilka razy siadałam dopisania, ale jakoś nie mogłam nic z sensem napisać. A nie chcę tutaj pisać, że nie mam na nic czasu bo sama taką ścieżkę w życiu wybrałam. 

Podsumowując kilka ostatnich miesięcy:
- zapisałam się na siłownię i ostatnio zauważyłam, że w moich rękach istnieją mięśnie;
- zaczęłam bardziej dbać o to co jem;
- zrobiłam 8 tygodni praktyk dzięki którym, poznałam naprawdę ciekawego człowieka;
- jestem na 3 roku budownictwa na czysto ze wszystkimi przedmiotami;
- nauczyłam się robić hybrydy na paznokciach, w końcu moje dłonie wyglądają dobrze;
- razem z moim chłopakiem zrobiłam remont pokoju, trochę mojej kreatywności i jest efekt wow :);
- odnowiłam znajomość z bliską mi koleżanką z liceum;

Mam motywację do działania i tworzenia, dlatego też mam nadzieję, że przynajmniej raz w tygodniu znajdę chwilę na uwolnienie myśli.

Nowe tło, nowa Monoo xx